poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 1 || Strach


-Następny!
-To nic nie boli…- moje próby uspokojenia brata marnowały się z każdą sekundą. Mały dygotał i pochlipywał.- Małe ‘’kuj kuj’’.
-Ja nie chce! Boję się!- pisnął i schował głowę w mojej klatce piersiowej, kiedy kobieta siedząca za listą dzieci z Dystryktu Czwartego , zawołała go.
Leciutko go popchnęłam.
-Bądź dzielny.- szepnęłam, gdy kobieta nakłuła igłą jego blady, drżący palec. Następnie przycisnęła go do kartki.- Idź razem z innymi dwunastolatkami pod spód sceny. Jak się wszystko skończy, spotkamy się w piekarni.
Chłopiec obejrzał się za mną, gdy szedł w szeregu, prowadzony, do pierwszego rzędu.
-Obiecuje.- szepnęłam sama do siebie, gdy podałam kobiecie rękę.
Ruszyłam pośpiesznie do żeńskiego poziomu piętnastolatek.
Gdy stanęłam między rudą, wystraszoną dziewczyną, a wysoką blondynką, rozejrzałam się, by wyszukać w tłumie mojego przyjaciela.
Znalazłam go na samym początku czternastolatków. Chłopak po chwili mnie zauważył i posłał pusty uśmiech. Popatrzyłam na niego jeszcze przez chwilkę, gdy nagle donośny głos Delenderii Snnytr przywitał nas.
-Witajcie, drogie dzieci!- krzyknęła z zachwytu.- Ja , po raz kolejny, mam zaszczyt wybrać reprezentantów waszego dystryktu. Otóż, burmistrz nie mógł nas dzisiaj zastać, więc będę musiała wygłosić wszystkie jego mowy.
Kapitolanka zaczęła opowiadać o Mrocznych Dniach i ustanowieniu Igrzysk, oraz o poprzednich zwycięzcach – pięćdziesiąt letniej   Mags i pomarszczonym staruszku o imieniu Tiberius.  Obydwoje weszli na scenę ,smutni jak co roku.
Pod koniec, pokazali  film  o naszej historii.
Wtem Delenderia zatrzymała odtwarzacz.
-Przepraszam , lecz musimy się śpieszyć.- wytłumaczyła pośpiesznie.
Kobieta podeszła na sam środek sceny. Po jej prawej i lewej stały dwie kule- jedna z imionami dziewcząt, a druga, z męskimi
-Nadszedł czas na wylosowanie chłopca i dziewczynki, którzy będą reprezentować Dystrykt Czwarty w Sześćdziesiątych Piątych Głodowych Igrzyskach!  W tym roku zaczniemy od chłopców.
Delenderia podreptała do kuli z milionem karteczek. Szybko wyciągnęła jedną z nich. Podeszła do mikrofonu i rozwinęła niedbale  karteczkę.
Zacisnęłam pięści.
-Ekhem , Careuleo Herriot.
To nie może być prawda…
Popatrzyłam na brata, który wychodził sztywny z tłumu. Zaczął wykrzykiwać moje imię.
Nie wiem co robić, nie mogę mu pomóc. To nie może być prawda!
Cienka łza spływa po moich gładkich policzkach.
-Nie !- krzyknęłam  i wyrwałam się z tłumu. Jednak zanim co kol wiek zdążyłam zrobić, na przykład podejść do Delanderii i wytłumaczyć to, że się pomyliła, z grupy chłopców wyszedł mój brązowowłosy przyjaciel.
-Zgłaszam się na ochotnika!- zawołał. Jego twarz skamieniała. Spojrzał na mnie i powiedział bezgłośnie ,,przepraszam’’.
Druga łza dołączyła do pierwszej, już nie samotnej.
-Jak się nazywasz?- zapytała kobieta.

-Finnick. Finnick Odair.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz