-Następny!
-To nic nie boli…- moje próby uspokojenia brata marnowały
się z każdą sekundą. Mały dygotał i pochlipywał.- Małe ‘’kuj kuj’’.
-Ja nie chce! Boję się!- pisnął i schował głowę w mojej
klatce piersiowej, kiedy kobieta siedząca za listą dzieci z Dystryktu Czwartego
, zawołała go.
Leciutko go popchnęłam.
-Bądź dzielny.- szepnęłam, gdy kobieta nakłuła igłą jego
blady, drżący palec. Następnie przycisnęła go do kartki.- Idź razem z innymi
dwunastolatkami pod spód sceny. Jak się wszystko skończy, spotkamy się w
piekarni.
Chłopiec obejrzał się za mną, gdy szedł w szeregu,
prowadzony, do pierwszego rzędu.
-Obiecuje.- szepnęłam sama do siebie, gdy podałam kobiecie
rękę.
Ruszyłam pośpiesznie do żeńskiego poziomu piętnastolatek.
Gdy stanęłam między rudą, wystraszoną dziewczyną, a wysoką
blondynką, rozejrzałam się, by wyszukać w tłumie mojego przyjaciela.
Znalazłam go na samym początku czternastolatków. Chłopak po
chwili mnie zauważył i posłał pusty uśmiech. Popatrzyłam na niego jeszcze przez
chwilkę, gdy nagle donośny głos Delenderii Snnytr przywitał nas.
-Witajcie, drogie dzieci!- krzyknęła z zachwytu.- Ja , po
raz kolejny, mam zaszczyt wybrać reprezentantów waszego dystryktu. Otóż,
burmistrz nie mógł nas dzisiaj zastać, więc będę musiała wygłosić wszystkie
jego mowy.
Kapitolanka zaczęła opowiadać o Mrocznych Dniach i
ustanowieniu Igrzysk, oraz o poprzednich zwycięzcach – pięćdziesiąt
letniej Mags i pomarszczonym staruszku
o imieniu Tiberius. Obydwoje weszli na
scenę ,smutni jak co roku.
Pod koniec, pokazali film o naszej historii.
Wtem Delenderia zatrzymała odtwarzacz.
-Przepraszam , lecz musimy się śpieszyć.- wytłumaczyła pośpiesznie.
Kobieta podeszła na sam środek sceny. Po jej prawej i lewej
stały dwie kule- jedna z imionami dziewcząt, a druga, z męskimi
-Nadszedł czas na wylosowanie chłopca i dziewczynki, którzy
będą reprezentować Dystrykt Czwarty w Sześćdziesiątych Piątych Głodowych
Igrzyskach! W tym roku zaczniemy od
chłopców.
Delenderia podreptała do kuli z milionem karteczek. Szybko
wyciągnęła jedną z nich. Podeszła do mikrofonu i rozwinęła niedbale karteczkę.
Zacisnęłam pięści.
-Ekhem , Careuleo Herriot.
To nie może być prawda…
Popatrzyłam na brata, który wychodził sztywny z tłumu.
Zaczął wykrzykiwać moje imię.
Nie wiem co robić, nie mogę mu pomóc. To nie może być
prawda!
Cienka łza spływa po moich gładkich policzkach.
-Nie !- krzyknęłam i
wyrwałam się z tłumu. Jednak zanim co kol wiek zdążyłam zrobić, na przykład
podejść do Delanderii i wytłumaczyć to, że się pomyliła, z grupy chłopców
wyszedł mój brązowowłosy przyjaciel.
-Zgłaszam się na ochotnika!- zawołał. Jego twarz skamieniała.
Spojrzał na mnie i powiedział bezgłośnie ,,przepraszam’’.
Druga łza dołączyła do pierwszej, już nie samotnej.
-Jak się nazywasz?- zapytała kobieta.
-Finnick. Finnick Odair.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz