piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 3 || Wyniosłość



Obudzona promykami słońca, otworzyłam leciutko oczy.
-Finnick?- wyszeptałam i odwróciłam się.  Nie było go tam. Musiał wcześniej się obudzić.
Jednak , gdy wstałam , zauważyłam, że to mój pokój. Pościeliłam szybko łóżko i przebrałam się w świeżę ubranie, bez mycia się.
Wyszłam z pokoju i powędrowałam do jadalni.
-Hej.- zawołałam, kiedy Finnick przeżuwał tost.
Skinął mi głową  i przełknął.
-Długo spałaś.- oznajmił i napił się soku.
-Naprawdę? Nawet nie pamiętam jak zasnęłam.
- Około północy zaniosłem cię do pokoju.  Stewardzi mieli niezły ubaw.
Zaśmiałam się. Kelner, zawstydzony, przyniósł mi śniadanie złożone z sadzonych jajek, pomidorów, chleba  i tostów.
-Nigdy nie widziałam tyle jedzenia na jednym talerzu.- oznajmiłam i od razu zabrałam się do jedzenia.
-Poczekaj, aż dojedziemy do Kapitolu.
Zamarłam. Zapomniałam co się wczoraj zdarzyło. Dożynki, brat, Finnick, jedna kartka na milion…
-To dobrze.- odparłam sucho i odstawiłam jedzenie.
-Hej, co się stało?- zapytał.- Obraziłaś się na mnie?
-Nie.
-Źle się zachowałem przy stole?! Przepraszam cię, panno Celestrio!- zawołał Finnick , a następnie chłopak już  wcinał moją porcje.
Gdy zjedliśmy, a tak naprawdę , gdy Finnick zjadł, poszliśmy do salonu, gdzie znowu się rozłożyliśmy.
-Zaśpiewaj mi coś.- poprosiłam, gdy leniliśmy się już od dwudziestu minut.
-Ale co?- zaśmiał się i popatrzył na mnie.
-Co kol wiek , może być to  , co śpiewała nam twoja babcia.
-Nie  pamiętam tego tak dobrze , jak kiedyś.
-To ci się przypomni, śpiewaj.- zarządziłam i usadziłam się wygodnie.
- Kruk wylatuje z północy, do morza.
Smok, wyszeptuje jej imię , na wschodzie.

Zimny, żelazny tron, podtrzymuje chłopca, ledwo dorosłego.
Korona, spleciona z kłamstw,
Wygrywasz, lub umierasz.
-Jeszcze.
-Nie pamiętam co dalej.
-To zaśpiewam z tobą.- oznajmiłam i nasze harmonijne głosy odezwały się.
-Obserwatorzy, czekają na północnej ścianie.
Córka, podnosi waleczny miecz.

Zimny, żelazny tron, podtrzymuje chłopca, ledwo dorosłego.
Korona, spleciona z kłamstw,
Wygrywasz , lub umierasz.

Brat, ograniczony miłością , którą musi ukrywać.
Najmłodszy, ubrany w zbroje mądrości.

Zimny, żelazny tron, podtrzymuje chłopca, ledwo dorosłego.
Korona, spleciona z kłamstw,
Wygrywasz , lub umierasz.*

-Widzisz, pamiętasz.- zapewniłam go.
Finnick uśmiechnął się i wstał.
-Gdzie idziesz?
-Jestem głodny, idę po coś słodkiego.
-Człowieku, pół godziny temu jadłeś!- roześmiałam się i ruszyliśmy do kuchni.
~~~
Góry, lasy , łąki i nagle on. Cały w budynkach ze złota i żelaza i w nielicznych parkach i placach. Stał tam , gdy dojeżdżaliśmy do tunelu.
-Nie podoba mi się.- burknął Finnick, gdy stałam przy oknie. Odwróciłam się.
-Dlaczego?- zapytałam.
-Jest… jest taki prosty, nowoczesny, zimny, zdyscyplinowany…- jęknął i ugryzł pączka.
-Uważaj, bo utyjesz.- mruknęłam i ponownie zaczęłam przyglądać się wyższości miasta.
-Dojechaliśmy!- zapiszczała Delenderia. Wstała, otrzepała czarną spódnicę i marynarkę i poprawiła włosy.
Jednak tym razem, ani ja, ani Finnick, nie roześmialiśmy.
Byliśmy  przestraszeni, tym, że nie odnajdziemy się w tym pustym mieście. Baliśmy się, że pożre nas, tak jak ‘’pożarł’’ Dystrykt Trzynasty.
Wjechaliśmy do ciemności.
Zapaliły się światła i nagle, z czarnej nocy , wyłonił się peron. Pełen Kapitolińczyków, którzy machali do mnie. Stałam przy oknie i gapiłam się na nich, jakbym nigdy nie widziałam ich zachowania i strojów.  Mogłabym nawet powiedzieć, że Delenderia wygląda o sto razy lepiej od nich.
- Czuję  się jakbyśmy byli w klatce . Wszyscy mogą patrzeć, wytykać palcami , a my nic. Jesteśmy pod ich władzą. – szepnęłam, gdy Finnick podszedł do mnie
-Nie wiedziałem , że jesteśmy zwierzętami.
-Oni pewnie tak uważają.
Delenderia poprowadziła nas do wyjścia. Otworzyła drzwi i weszło przez nie światło, obejmując nas swymi mackami.
-Witajcie!- pomachała  kobieta i wypchnęła nas z pociągu. Zauważyłam auto, więc szybkim krokiem, nakryta bluzą Finnick’a, dotarłam do niego. Czułam na sobie blask fleszy, piski i wiwaty. Finnick podążył za mną, oślepiony cudami Kapitolu. Nie zważał na to, co powiedziałam mu w pociągu. Sam stał się takim zwierzątkiem.
-Chodź.- warknęłam i pociągnęłam go za rękę.  Chłopak popatrzył na mnie dziwnie i uśmiechnął się.
-Pokaż się, pokochają cię.
-Chyba się czegoś naćpałeś.- mruknęłam i pociągnęłam  go za rękaw.
On jednak odepchnął moją rękę. Przewróciłam się, gdzie na podłodze zgubiłam bluzę. Zwiałam, jak dzika , do samochodu, unikając ostrych świateł.
Usiadłam w środku i odetchnęłam.
Finnick podniósł z ziemi ubranie i wszedł do auta.
-Obraziłaś się na mnie?- zapytał smutno, gdy ruszyliśmy.
Nie odezwałam się i patrzyłam przez okno, aż do Centrum Odnowy.
Wysiedliśmy i znów przykryła nas fala fleszy, kolorów i ludzi.
-Hej! Finnick!- krzyczeli i machali do niego. Chłopak zatrzymywał się i uśmiechem wywoływał piski. Westchnęłam i weszłam do środka. Gdy Finnick skończył szybką sesje, Delenderia zaprowadziła nas do naszych ‘’przystanków’’, gdzie miała zabrać się za nas ekipa przygotowawcza. Zgarnęła mnie grupa dziwnych, przygniecionych przez swoje stroje, ludzi. Były w niej dwójka mężczyzn i jedna kobieta.  Mężczyźni mieli takie same ostre rysy twarzy, różowawą , kozią bródkę i ostrzyżone włosy. W niektórych miejsca łysiny, sterczały złote rogi. Kobieta natomiast miała zwiewną, niebieską sukienkę, sięgającą do kolan. Jej brązowowłose loki oplatały jej blade i kruche ramiona. Spojrzała na mnie swoimi szaro- zielonymi oczami. Łudząco przypominała Annie…
W końcu dotarłam do swojego stanowiska. Cała trójka od razu zabrała się za mnie. Wyrywanie włosów, obcinanie końcówek, golenie i mycie przeżyłam z wielkim trudem.
Wtem powiedzieli:
-Już.
… i odprowadzili mnie do ciasnego, błękitnego pokoiku, gdzie mieściło się łóżko, szafa, catering i toaletka. W środku nikogo nie było.  Wzięłam szklankę soku z blatu i przysiadłam na łożu.
Czekałam, aż ktoś się pojawi. Kto to może być? Obłąkany Kapitolińczyk czy słodka kobietka? Będzie miał szafirowe włosy czy należeć będzie do niej normalna fryzura?
Drzwi otworzyły się.
Wszedł, jakby nigdy nic.
-Hej- powiedział, jakbyśmy się znali.
-Cześć- odpowiedziałam, zmieszana. Wstałam i podeszłam do niego.
-Mam na imię Runyon i moim zadaniem jest przygotowanie cię do parady  i wywiadu. Zacznijmy od tego, żebyś usiadła przy toaletce.- powiedział brunet.
Zrobiłam, to o co prosił.  Zaczął rozczesywać włosy, swobodnie, by nie ciągnęło. Cały czas patrzyłam jasno szarymi oczami  w lustro. Moje blond kłaki latały we wszystkie strony, a usta drgały ze strachu. Runyon musiał wyczuć moje przerażenie , gdyż przestał.
-Włosy masz już wyczesane. Odwróć się teraz do mnie.
 Zgodnie z poleceniem, odwróciłam się. Mężczyzna zaplótł po bokach warkocze, by spotkały się na samym tyle głowy. Reszta włosów spływała pierścieniami po ramionach. –Trochę je pojaśnimy.- mruknął, sam do siebie. Sięgnął do toaletki i złapał tam jakiś lakier. Popryskał nim całe włosy i kazał obejrzeć się w lustrze.- Podobają się?- zapytał.
Mój blond, zmienił się w piękne srebrne złoto.
-Tak- szepnęłam.  Stylista nie odpowiedział i przez godzinę malował mnie i ponownie poprawiał fryzurę.  Następnie poszedł do szafy, zostawiając mnie. Wyjął z niej wielobarwne szaty. Zaczął je nakładać i podpiął je paskiem. Coś co przypominało gorset, wylądowało na mojej klatce piersiowej.  Runyon pomógł mi założyć buty,  a później odstawił mnie pod lustro.
Popatrzyłam to na siebie, to na swoje ręce.
-To ja?- zapytałam.  Piękny, morski makijaż idealnie wpasował się w moje rysy twarzy.  Strój był piękny. Gorset,  siostra bliźniaczka muszli, został ozdobiony  cekinami i innymi świecidełkami. Dół, natomiast, był ubrany w ponakładane na siebie szaty. Wszystkie były innych rozmiarów, lecz największa sięgała mi ledwo do stóp. Gdy wysunęłam kolano, spostrzegłam, że w niektórych miejscach, tkanina , ma ‘’dziury’’, przez które mogę się swobodnie poruszać.  Z butów wyrastał różowawe korale.
-Jeszcze tylko to!- powiedział i nałożył na ręce  srebrną biżuterie.
-Dziękuje.- szepnęłam.
-To nie moja zasługa, tylko twoja. Ty jesteś płótnem. Bez ciebie bym nie namalował niczego.- uśmiechnął się.- Chodźmy już, zapewnie już na nas czekają.
I miał rację, wszyscy trybuci byli przygotowani i stali przy rydwanach. Niektórzy rozmawiali, lecz kilkoro z nich przyjrzało się memu strojowi, z prawie niesłyszalnym sykiem.
-Wyglądasz pięknie.- szepnął mi do ucha Finnick. Spojrzałam na niego spod łba. On, jednak, uśmiechnął się, niewzruszony i złapał mnie za rękę.-  Rydwan już stoi, lecz mamy jeszcze trochę czasu. Nakarmimy konie?
-Jeżeli musimy.- odparłam i chłopak pociągnął mnie za sobą .Miał majtki z tych samych warstw co ja. Odcienie brązu , bieli i lekkiego różu, przekładały się, walcząc o miejsce na samym wierzchu. Różowawe buty, o wiele dłuższe od moich, prezentowały się rewelacyjnie. Jednak najbardziej przykuwającym oczy obiektem, był namalowany trójząb na klatce piersiowej.
-Masz trochę.- mruknął delikatnie i wcisnął mi w garść cztery kostki cukru.
-To konie lubią cukier?- zapytałam i powąchałam dłoń.
-Tak.- odparł, ze stałym uśmiechem. Przyłożył otwartą rękę pod pysk konia. I nagle kostki nie było.
Ja, zamiast dać coś zwierzętom, zjadłam jedną kosteczkę.
-Pyszne.- pochwaliłam i resztę dałam koniom.  Finn zaśmiał się i wszedł na rydwan, pomagając mi.
-Trzymajcie się, dobrze?- poradziła nam Mags, gdy powolne grota , otwierały się na plac.
Rozbrzmiał ryk hymnu. Taki głośny, że ziemia drgała. Konie niespokojnie zarżały i podnosiły podnóża.
Jedynka ruszyła.
Suknia Sue ślicznie komponowała się z garniturem jej chłopaka z dystryktu. Następnie wyjechała groźna Dwójka , a po niej Trójka.
Zaczerpnęłam głęboko powietrze, jakbym nurkowała, gdy konie pociągnęły mój rydwan.
-Nie bój się.- szepnął Finnick , gdy byliśmy coraz bliżej bramy.
-A oto czternastoletni Finnick Odair i  piętnastoletnia  Celestria Herriot z Dystryktu Czwartego!- rozbrzmiał głos prezentera.
Kapitolińczycy zaczęli wrzeszczeć, gdy nasze morskie stroje, zaczęły bić się z wiatrem. Niektórzy rzucali w nas różami. Finnick złapał jedną z nich i wpiął mi ją we włosy.
Publiczność oszalała.
-Popatrzcie na ich piękne stroje! Naprawdę trzeba podziękować stylistom, za podkreślenie ich urody. Zauważyliście ten trójząb?!- zauważył drugi komentator.
Wszyscy zaczęli wrzeszczeć nasze imiona.
Finnick uśmiechał się do nich i machał. Wzięłam od niego przykład.
-Widzisz? Nie wszyscy mieszkańcy Kapitolu, są tacy źli. Uwielbiają nas.
-Mhym.- potaknęłam i złapałam niebieską róże.
Rżenie koni. Przenikliwe i odstraszające.
Spojrzałam wielkimi oczyma i westchnęłam, wystraszona.
-Nie!-  wrzask Finnicka ogłuszył mnie. Wtem znalazłam się na ziemi,  przygnieciona przyjacielem.  Przewrócony rydwan, hamował w naszą stronę. Finnick podniósł mnie i ochronił przed zmiażdżeniem.

Publiczność krzyknęła z przerażenia.

~~~ 
Hohoho!
Witam z kolejnym rozdziałem. Troszeczkę długi, lecz nie ma co narzekać! xD
Dziękuje Lily, która komentuje wszystkie moje blogi! Nadal czekam na kolejny rozdział, Lilijko.
Co do ,,*'' :  Oto przedstawiam wam Karliene  Reynolds, dziewczynę, która ma dopiero około 17 000 subskrybcji! Ma wspaniały głos, a niedawno wyszła płyta z jej dziesięcioma piosenkami. Głównie słucham jej playlisty z Grą o Tron i Skyrim'em. Odkryłam ją dzięki facebookowi. Dziękuje, ci internecie. http://www.youtube.com/watch?v=RAsCt4GF6WU 
Piosenka to moje amatorskie tłumaczenie. :)

Ktoś z  Łodzi? :)
Idę na maraton Igrzysk Śmierci z koleżankami do Cinema City i może ktoś się wybiera? :D
Do następnego rozdziału!
Slendy

6 komentarzy:

  1. Och, to ja dziękuję Tobie ^_^
    Rozdział super :D
    http://www.youtube.com/watch?v=8Jf4Bo1R-2c ta wersja mi bardziej przypadła do gustu c:
    No, no, no, dużo się dzieję...
    nie podoba mi się Finnick. Jego zachowanie. Jest jakiś taki... dziwny. Nie mam pojęcia co z nim nie tak, ale jakoś mi nie odpowiada do końca :p
    Końcówka świetna, och, teraz na pewno wszyscy zwrócą na nich uwagę ^_^ choć i tak już ich pewnie pokochali (szczególnie Finnicka (no bo, naprawdę, kto go nie kocha?!) xD)
    Jestem mega ciekawa, co dalej wymyślisz i oczywiście czekam na ciąg dalszy ^_^
    Dużo, dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, jeszcze jedno. Planujesz zamówić szablon?
      A, i nie chcesz przyjechać do Warszawy? Bo mam bliżej xD

      Usuń
    2. Tak, szablon mam juz zamówiony :)
      Niestety mam juz bilety xD

      Usuń
  2. Świetny blog. Rozdział bardzo przyjemny. Finnick sprawia, że na twarzy pojawia mi się uśmiech. Niezwykle pozytywna osoba. Co do głównej bohaterki- ciężko ją rozszyfrować.
    Dużo weny życzę i zapraszam do mnie na: roseeverdeenhungergames.blog.pl

    OdpowiedzUsuń