Miasto pokrywały ciężkie chmury , zakrywające słońce, które
jeszcze niedawno stwarzało ciepłe promienie, odnajdujące miejsce w każdym kącie
Kapitolu. A przynajmniej tak mi się zdawało, ponieważ nie mogłam odczuć żadnych
cech dżungli miasta. Nie mogliśmy wychodzić na taras na samej górze. A co
dopiero otwierać okna , które nie miały zastosowanych rączek. Pozostawał tylko
widok z okien.
Razem z Finnickiem siedzieliśmy na białawych fotelach w moim
pokoju, przyglądając się wysokim budynkom, domkom jednorodzinnych wybudowanych
w nowoczesnym stylu na skraju miasta. Widzieliśmy parki i sztuczne stawy. Ratusza nie można było nie zauważyć. Jego
białawe filary podtrzymywały złotawe tarasy i piętra.
Niby wszystko stało w
miejscu, lecz co sekundę sceneria była inna. Jakaś kobieta w limonowym stroju
kroczyła ze swym pieskiem po środku placu. Małżeństwo z dziwnymi dziećmi
targało torby z ubraniami. Czasem przejeżdżało jakieś auto. Lecz po chwili te
rzeczy były zastępowane przez inne.
W przypadku mojego widoku z okna w Dystrykcie Czwartym
mogłam ograniczyć się do smętnych ,starych domów zniszczonych przez sól i kilku
ludzi, w większości dzieci. Cały ten gwar i lekki szum morza pozwalał mi
wypoczywać. A tutaj? Szyby były dźwiękoszczelne. Pamiętam ten cały zamęt i
hałas, gdy wychodziliśmy z pociągu. Nie mogłabym tu żyć.
Około półtorej godziny temu wypuszczono mnie z miejsca, gdzie
dochodziłam do siebie po wypadku. Przez ten czas z Finnem zdążyliśmy napchać
się kanapeczkami i pooglądać telewizję.
Podkuliłam nogi, lekko je pocierając. Obok mnie Finnick
oglądał miasto z wielkim zainteresowaniem. Musnęłam białą skórę fotela, zamykając
oczy. Wyobraziłam sobie dom, w którym zawsze było ciepło. Rynek pełen ludzi,
biegających chłopców oraz stoisk. Tak mi
tego brakowało.
Westchnęłam i szybko otworzyłam oczy. Oczy Finnicka nadal
były utkwione w okno.
-Finnick? – zapytałam spoglądając na niego. Jego potargane
włosy były świeżo umyte, a skóra niemal
traciła swoją opaleniznę. Zdawał mi się być czymś przygnębionym. Jego oczy straciły
blask, który niegdyś lśnił na co dzień. Nie widywałam jego uśmiechów. Zmęczony
siedział teraz , patrząc na mnie.
-Tak?
-Ile dni byłam chora?- zapytałam, pocierając bandaż na moim
lewym ramieniu. Brązowowłosy
najzwyczajniej w świecie zignorował moje pytanie, gdyż nagle zainteresował go
biały materiał na moim przedramieniu.
-Dwa- odpowiedział po moim pstryknięciu. Zdawał się być
dopiero co obudzonym z głębokiego snu. Wzdrygnął się i ponownie odwrócił wzrok
w okno.
-Czyli jutro trening, tak?
-Mhym- nadal zahipnotyzowany w te najwyraźniej fascynujące
wieżowce.
- Co cię tak intryguje?- zapytałam, siadając skrzyżnie.-
Cały czas ślęczysz i gapisz się na Kapitol.
Chłopak wydobył z siebie cichy śmiech, lecz po chwili
zmarszczył brwi- Ludzie. Dlaczego zadowala ich to, że giniemy? Może im by było
radośniej, gdybyśmy to my zabrali im dzieci i wysyłalibyśmy ich na bratobójczą
walkę? Łakną rozrywki, która jest tylko złudzeniem.
-Wiesz co? Wydaje mi się, że sami się o to nie prosili-
mruknęłam po chwili, zgarniając włosy za ucho- Kapitol zarządził i pewnie też
nie chcieli tego z początku oglądać. Skąd wiemy, czy nie rozkazali im wpatrywać
się w telewizor ? Nie bronię ich, ale myślę, że to kwestia przyzwyczajenia.
Pewnie znajdzie się jakaś dobra duszyczka, która na pewno nie ogarnia tych
igrzysk i woli, by one jak najszybciej się skończyły.
Finnick spojrzał na mnie z podziwem, chyba po raz pierwszy
odkąd pokazałam mu mój fort z piasku z lat dziecięcych. Pewnie zdziwiony jest tym, że umiem tak mądrze gadać.
-Jesteś głodny?- zapytałam po chwili. Zdziwiła mnie
pozytywna odpowiedź, ponieważ pamiętam, że około godziny temu jedliśmy kanapki
z serem. W sumie, sama też zgłodniałam.
Zamówiłam ekstrawaganckie jedzenie, które po chwili dostarczyła kobieta.
Położyła oba talerze i szklanki na stoliku do kawy, znajdującym się w moim
prywatnym saloniku. Wstaliśmy, a gdy ponownie usiedliśmy, tylko już w salonie,
kobieta życzyła nam smacznego i jak najszybciej wyszła, jakby bojąc się o to, czy i jej byśmy nie zjedli.
-A więc- spojrzałam na niego znad jedzenia, które składało
się z cienko pokrojonych ziemniaków, łososia i różowawego ryżu, oblanego
czerwonym sosem.- Co robiłeś przez ten czas, kiedy byłam chora?
-Głownie siedziałem tutaj-w naszym apartamencie i oglądałem
telewizję. Mieliśmy zakaz wychodzenia , czy spotykania się z innymi trybutami.
No, czasem pozwalano mi do ciebie przychodzić.
-Aha-rzuciłam krótko, nabijając ziarenko ryżu na widelec.
Przez chwilę jedliśmy bez żadnych słów. Jedynym punktem dźwiękowym było
szuranie po talerzu i odgłosy przeżuwania, oraz połykania. W końcu,
postanowiłam spytać się o to , co mnie nurtowało przez cały dzień.- Czemu
jesteś taki smutny?
-Hę?- zakrztusił się, popijając wodą.
-Pytam czemu jesteś ostatnio taki markotny. Wyglądasz na
zmęczonego i smutnego, oraz ostatnio nie spoglądam na tego samego chłopaka,
którego kiedyś widziałam na co dzień. Co się z tobą dzieje Finn?
Spojrzał na mnie dziwnie, jakby chciał mnie zabić wzrokiem.
Jednak po chwili wypuścił z siebie głośno powietrze i ponownie wrócił on. Ten uśmiechnięty, pełen życia i
przygód. Mój.
-Celi- uśmiechnął się zbyt sztucznie- Nie wiem o co ci
chodzi, jestem taki jak kiedyś. Jestem tym Finnickiem, którego poznałaś na
plaży. Czy widzisz we mnie jakąkolwiek różnicę?
-I to wielką- chciałam to powiedzieć sama do siebie, a na
dodatek cicho, lecz jak mi dobrze wiedzieć, Finnick to usłyszał.- Tak Finn-
powiedziałam nieco głośniej, aby wiedział, że mówię akurat do niego.- Zmieniłeś
się. Nie jesteś taki sam. Okłamujesz samego siebie. Jeszcze nawet nie
zaczęliśmy igrzysk, a już zachowujesz się inaczej.
Syknął, gdy usłyszał słowo ,,Igrzyska’’. W jego oczach
pojawił się mrok, dawniej dla mnie nieznany. Chrząknął i odstawił sztućce na
talerz, rozsiadując się głębiej w fotel.
Czekałam na jego wypowiedź , lecz on nadal wpatrywał się we
mnie, jakby wyczekując kontynuacji. Lecz jej nie dostał. Zrobiło się z lekka
sztywno, gdyż nic nie jedliśmy, było cicho, a my tylko gapiliśmy się na siebie.
-Czemu nie chcesz rozmawiać?- zapytałam , nerwowo wyginając
palce w różne strony.
-Może dlatego, że zaczynasz tematy, których nie lubię?
-Nie odpowiadaj pytaniem, na pytaniem- podniosłam kąciki
ust, chcąc poprawić sytuację. Jednak on odwrócił wzrok, najwyraźniej odrzucając
moje ‘’przeprosiny’’
-Odwlekasz temat Igrzysk- powiedziałam pewna siebie.
-Celi. Na początku pomyśl co palniesz, a dopiero potem…
-Nie uciekniesz od tego-
wstaję, a on zdziwiony moją odwagą wtopił się w otchłanie fotela- Sam
wpadłeś w te tarapaty Finn- dziwne pieczenie ogarnęło moje oczy- Nie … nie prosiłam
cię o to, abyś zastąpił mojego brata.
-Aha- prychnął, również podnosząc się na nogi- Czyli miałbym
oglądać twoją bezradność i pocieszać cię, gdy Careuelo by walczył na arenie.
Miałbym pozwolić mu zginąć?- zawahał się, spoglądając w prawo- Wiesz co? Może
masz rację- powinienem nie być taki… honorowy.
Otwierałam i zamykałam buzię raz za razem, jak ryba dopiero
co wyłowiona z wody. Ogarnął mnie szloch, gdy chłopak wyszedł, zatrzaskując za
sobą drzwi. Opadłam na fotel za sobą, lekko podpierając się rękoma. Co ja narobiłam?
~*~
Na ekranie telewizora majaczały obrazy mojego dystryktu. Na
okrągło podawano wiadomości na temat nagłego spadku ryb w morzu, oraz gorszych warunkach. Jeszcze miesiąc temu
było tam dobrze. Pamiętam. Połowy szły nieźle – moja rodzina załapała się nawet
na dwa karpie i garść małż. A teraz? Jak patrzyłam, większość ulic była brudna,
pełna osób, które nie miały domów. Dużo kramów zniknęło, zamknięto wiele
sklepów. Często zdarzały się też pożary.
Żadne promyki słońca nie docierały przez grube utkane złotą
nicią kotary, sięgające, aż do paneli. Siedziałam w moim dusznym i ciemnym
pokoju, którego jedynym źródłem oświetlenia był telewizor. Ustawiony był na minimalną
głośność. Mogłam w tym samym czasie słyszeć i głos reporterki i stukający o
moje okna deszcz.
Finnicka nie widziałam odkąd wyszedł. W ogóle nie
wychodziłam z pokoju. Nie chciałam go spotkać,
nikogo. Zamartwiałam się tym, że przez ten ciągły strach przed Igrzyskami
stałam się samotnikiem.
~Kiedy spada śnieg i wieje biały wiatr, samotny wilk umiera, ale stado
przeżyje~*
Skurczyłam nogi, wpatrując się w telewizor. Słuchałam , jak jakaś kobieta z Kapitolu
narzekała na mój dystrykt, ponieważ na przyjęcie zamówiła pięć łososi, a
dostała trzy.
Łosoś.
,,Powinienem nie być taki… honorowy’’
Powinieneś. Zawsze
taki byłeś. Gdybym mogła przeniosłabym się w czasie, aby obiad przebiegł
spokojnie. Ale nie, ja musiałam wszystko spaprać. Zniszczyłam sojusz. Jedyną
szansę na powrót do domu.
Powrót… powrót do …domu? Bez Finnicka? Życie w ciągłych
koszmarach sennych? Nie. Nie myśl o tym.
Nie teraz.
Skarcona odwróciłam się gwałtownym ruchem w stronę drzwi. Zaskrzypiały, a niemrawa, mała
postać przeszła przez próg.
-Celestrio- Mags uśmiechnęła się blado, wyciągając do mnie
rękę- Chodź , zjesz z nami kolację.
Nie miałam ochoty na żadną , głupią kolację. Wolałam
siedzieć w swoim pokoju, aż do końca Igrzysk.
-Przewietrzysz się trochę- ciągnęła, wskazując wtem na
zasłony- Lekarz kazał ci odpoczywać w świetle- trzeba go słuchać.
Przemawiała do mnie ,
jak do małego dziecka. Czy ona naprawdę myślała, że jestem niezdolna
psychicznie? A może, próbuje mnie uspokoić po kłótni z Finnickiem?
Wstałam, zrzucając z siebie koc. Mentorka wzięła mnie pod
rękę, nie zważając na to , że byłam cała spocona i śmierdziałam potem. Jak
widać, próbowała być bardzo miła.
Zaprowadziła mnie do jadalni, gdzie wszyscy już tam byli. Większość
przestała jeść, gdy pokazałam się przy stole. Jedynie Finnick najwyraźniej
zainteresował się groszkiem na swoim talerzu.
Usiadłam jak najdalej od Finna, łypiąc na niego spod łba.
Nałożyłam sobie kurczaka, oraz nalałam soku pomarańczowego. Tylko raz w życiu
go piłam. Lecz nadal pamiętałam upojny i orzeźwiający smak napoju. Przesunęłam palcami po szklance, już pustej. Może jeszcze jedną porcję?
Odkrząknęłam i ponownie wypełniłam pustość naczynia. Tylko
po to, by popijać w czasie posiłku.
Spojrzałam w górę, bo najwyraźniej wszyscy się na mnie
patrzyli.
-Co?- spytałam chrapliwie.
-Właśnie rozmawialiśmy o waszych strojach- z rydwanu-
promieniująca radością Delenderia uniosła kąciki ust.
Bam. Znalazła czułe miejsce. Rydwan. Konie. Publiczność.
Krew… Dlaczego to wypomina?
-Świetnie- mruknęłam i przeniosłam wzrok na Finnicka, który
również jak ja siedział sztywno na krześle. Uniósł brwi, jakby myślał ,,Boże,
niech ta kobieta skończy gadać’’.
-Zgadnijcie co mi się przytrafiło- zagadnęła stylistka
mojego współtrybuta. Zaczęła opowiadać o tym jak spotkała starego znajomego na
zakupach. Z zażenowaniem pokroiłam mięso, wsuwając jeden kawałek do ust.
Mags przyglądała mi się podejrzliwie, pewnie myśląc , że nie
umiem posługiwać się sztućcami i trzeba mi pomóc. Pewnie wyglądałoby to
śmiesznie, gdyby mnie karmiła.
Finnick postanowił jak najdokładniej obrać udko kurczaka ze
skóry, tylko po to by nie spojrzeć mi w oczy. Wytarłam usta serwetką i już
chciałam pójść do łóżka, lecz dokładnie w tej chwili podano szarlotkę. Oczywiście ponownie rozsiadłam się na krześle
i na czysty talerz napełniłam trochę deseru.
-Poda mi ktoś sok?- zapytał Finnick.
-Celestrio, podaj mu dzban- rzekła przesadnie Delenderia,
czyszcząc widelczyk o skrawek obrusu.
-Nie- burknęłam.
Finnick zdawał się mieć wypieki na twarzy. Powiedział, że
jednak zostało mu jeszcze trochę soku i , że nie jest spragniony.
Gdy skończyłam jeść, jak najszybciej wróciłam do swojego
pokoju. Pośpiesznie wyłączyłam telewizor, rozpływając się w ciemnościach.
Odsłoniłam kotary, pokazując wieczorne miasto. Słońce powoli chyliło się ku
wzgórzom, umieszczonym za miastem. Zdawało się , że próbuję uciec od tych
wszystkich nieznanym mu dźwiękom.
Przysiadłam na łóżku, wyszukując ostatnich promieni słońca.
Zapadało się głębiej, a następnie zgasło, zapraszając na czarny atłas gwiazdy, zakrapiane lekkimi
chmurami.
Westchnęłam ciężko wstając i kierując się do łazienki. Umyłam się pod prysznicem, a następnie
owinięta w ręcznik wybrałam z szafy jakąś piżamę.
Opadłam na łóżko, próbując zasnąć. Natłok myśli w
szczególności nie pomagał. Wcisnęłam
twarz w poduszkę, powstrzymując się od łez.
Finnick.
Kiedyś na pewno mnie lubił. A może czuł coś więcej? Nigdy się już nie dowiem. Zniszczyłam wszystko.
Zacisnęłam powieki, próbując zatrzymać lecącą ciecz. Odetchnęłam, łapiąc powietrze i nakryłam się kołdrą , aż po głowę.
Ponieważ świat jest okrutny i pełen niebezpieczeństw.
* ,,Gra o Tron'' George R. R. Martin
Otóż *eckhem* przerabiałam ten rozdział chyba z pięć razy. W trakcie tworzenia rozdziału czwartego, wpadło mi do głowy , by te wydarzenia były w poprzednich wypocinach. Wyglądało to zupełnie inaczej, gdyż to oto streszczenie pierwszej wersji, które zaraz się pojawi, napisałam chyba we wrześniu. O bogowie, litujcie się nade mną. A więc, proszę bardzo:
Finnuś odebrał biedną Celi, która nawet chodzić nie umiała, do jej pokoju. Zaniósł ją do łóżka, opowiadając przy tym kilka sprośnych żartów, których teraz żałuję. Potem Celi miała próbę ''samobójstwa '' w łazience, w wyniku tego pokłóciła się z jej przyjacielem od serca. Następnie kolejna część rozdziału jest tak krótka, że chyba mogę ją skopiować.
-…A oto
czternastoletni Finnick Odair i piętnastoletnia Celestria Herriot z
Dystryktu Czwartego!- wesoły głos prezentera wypełnił uszy mojego pokoju.
Finnick, jak strzała , wbiegł do środka, gdy akurat nasz
rydwan został staranowany. Chłopak podszedł do telewizora i wyłączył, go
pośpiesznie.
-Przestaniesz to oglądać?!- złościł się i wychodził.- To
tylko ci szkodzi.
A ja wtedy tylko patrzyłam na ślad jego wyjścia ,
zmarznięta, pod kocem.
Od mojego incydentu z upadkiem w łazience, Finn i ja tylko
się kłóciliśmy. Minął cały dzień od fatalnego ranka, a ja cały czas włączam
paradę w kółko , i w kółko…
-Celestrio, chodź, zjesz z nami.- do pokoju weszła Mags,
uśmiechając się blado.
Spojrzałam na nią, zapłakana i bez celu życia.
-Przewietrzysz się trochę.- złapała mnie za rękę.- Za duszno
tu. Lekarz kazał ci odpoczywać w świetle.- wskazała na zasłonięte zasłony.-
Trzeba go słuchać.
Wstałam, pociągnięta za jej ręką. Zaprowadziła mnie do
jasnej jadalni i usadziła jak najdalej od Finnick’a.
Zjadłam kotleta i wróciłam do pokoju, nakrywając się kilkoma
warstwami kołder, żeby ochronić się.
Ponieważ świat jest okrutny i pełen niebezpieczeństw.
Jak widzicie, Celi ma depresję i uważa , że nie ma sensu żyć.
Twórcza Slendy, nie powiem. Potem przerabiałam to, ile tylko można. Była gorsza kłótnia przy obiedzie, gdzie nie obyło się bez prawd , typu ,,Nie wrócę do domu'' itp. I tak dotrwaliśmy tutaj. Fascynujące, prawda?
Drugim powodem, było to, że w grudniu wyciągałam oceny , jakoby się dało. Uczyłam się do sprawdzianów, testów kompetencji i kartkówek. A ten tydzień był moim ulubionym. Uważajcie, teraz będzie ciekawie.
Wypadły mi jakieś dwie jedynki za kartkówki z matematyki, więc musiałam je poprawiać, żeby dostać lepszą ocenę na koniec. W środę nie poszłam na trening, by sobie powtórzyć wszystko.A dzisiaj poprawiałam drugą negatywną ocenę. I oto proszę państwa! Mam czwórkę na koniec! c:
Wiem , wiem. Jak na podstawówkę , to mam łatwo , ale shhhhhhh.
Trzynastego stycznia (poniedziałek kochaniutki) mam egzamin próbny szóstych klas. Trochę się denerwuję. Ten weekend spędzę z książkami , więc nie mam co liczyć na pisanie. A gwoździem programu jest to, ze 12.01 mam urodziny! O ironio.
Powinnam uczyć się słówek na dodatkowy angielski, ale tak mnie ciągnie do ,,Syna Neptuna''! ;-; Czytaliście Percy'ego Jackson'a? Osobiście polecam, szczerze. Otóż Syn Neptuna to druga część Olimpijskich Herosów autorstwa Rick'a Riordan'a, który również napisał Percy'ego.
Wypłakałam się już, bo moim zdaniem Nico potrzebuje trochę miłości ;c I wielkiego przytulasa.
Dobrze, ja kończę już, bo niedługo dogonię długość rozdziału.
Trzymajcie się
Slendy
PS: Piętnastego wyjeżdżam na dwa tygodnie.
PSS: Paczajcie co słuchałam, przy pisaniu! :3 Lily, nowa piosenka Karliene.
PSS: Naprawdę , przepraszam za wszystkie błędy. Dzisiaj pośpiesznie pisałam końcówkę.
jejku, zapętliłaś się, i nas, kompletnie, w pewnym momencie już nie wiedziałam o co chodzi :o przez to piękne streszczenie na końcu zgłupiałam jeszcze bardziej, aaale to nic!
OdpowiedzUsuńbiedna Celi :< chociaż na jej miejscu pewnie i ja miałabym depresję, a co tam. myślę, że wielu trybutów uważało że lepiej zabić się samemu niż zginąć w katorgach na arenie :<
ściskam cieplutko! :*
xdemonicole [73-hunger]
Jak teraz patrzę, to masz rację- pomieszałam wszystko xD
UsuńStreszczenie to mistrzostwo , nie ma szans na jakąkolwiek krytykę c:
Oj biedna , biedna... choć powoli mnie denerwuje ! XD Teraz będzie z nią ciekawiej.
Pozdrawiam :)
*tuli* Rozdział świetny *kopniak w tyłek* co tak późno dodajesz? -w-. Jedyne w tym dobre że dopiero zaczęłam czytać ale jak mam czekać miesiąc na jeden post to chyba cie zmorduje -3---. Mimo wszystko i tak nie lubie Finnicka, Celi jest spoko chociaż trochę mi jej szkoda bo przecież umrzy :"<. Chyba że nas zaskoczysz :'3. Salutujem i pozdrawiam >_>
OdpowiedzUsuńHah! Dziękuje!
UsuńAuć, no trochę ten kopniak zabolał,ale nic bardziej nie zaboli niż utrata weny :c
Nie bój się, spróbuję teraz częściej dodawać rozdziały :>
Również salutuje c:
Aww, jest rozdział. :3 Wiesz, że Cię uwielbiam? <3 Głupio, że Celi i Finn się pokłócili. :/ Chcę kolejny wpis. Mam nadzieję, że wydarzy się coś ciekawego podczas treningu. ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. :3
Dlaczego dopiero teraz tu jestem? Matura, studniówka, koniec semestru, mnóstwo zajęć dodatkowych, brak czasu i codzienne zmęczenie. Mam nadzieję, że wybaczysz c:
OdpowiedzUsuń"Łakną rozrywki, która jest tylko złudzeniem." - ładne, ładne c:
Kłótnia wydaje mi się taka trochę... wymuszona, Jakbyś po prostu chciała, by się posprzeczali, ale to jest jakieś takie... no nie wiem, po prostu wymuszone
Jaka Mags kochana ♥ ^_^
Ok. Teraz to już kompletnie ta kłótnia wydaje mi się bezsensowna. Oprócz tego, rozdział mi się podoba
Przepraszam za chaotyczny i dziwny komentarz, ale nie stać mnie na nic lepszego :p
Gratuluję dobrych ocen :D i powodzenia ^_^
eh... spóźnione wszystkiego najlepszego :) gdybym zajrzała wcześniej, to bym złożyła życzenia na czas :c
O! posłucham ^_^
Slendy, żyj!
OdpowiedzUsuńpozdrawiaaaaam :)
73-hunger.blogspot.com