Tego pięknego poranka obudziłam
się na podłodze. Cała przemarznięta i obolała. Oto plusy spania na twardych
panelach!
W sumie, nie była to nowość. W
domu zazwyczaj wysuwałam się z łóżka, nawet się nie budząc. Miałam najtwardszy
sen z całej rodziny, czyli a) nie przeszkadzały mi hałasy b) grozą było to, że
mogłam się nie obudzić podczas pożaru lub masowego ludobójstwa.
Wstałam, oszołomiona bólem głowy.
Musiałam nią łypnąć pierwszą. Westchnęłam , pocierając obolałe miejsce. Krwi
nie czułam.
Ruszyłam do łazienki, chcąc
zacząć normalny dzień … lecz, przecież to nie był normalny dzień. Były to
przygotowania na arenę- wywiady i treningi.
Nie byłam w domu, a tak bardzo tego chciałam. Kapitol nie dostałby
takiego mienia.
Zatrzymałam się w połowie drogi,
zauważając ubrania. Nie przypominałam sobie, abym je tu kładła. W ogóle, co to
były za ubrania? Po chwili do mnie dotarło. Treningi,
treningi. Ogarnij głowę Celi.
Czarna koszulka bez rękawów
i spodnie do kolan w tym samym kolorze.
Gdy rozłożyłam ubranie, napotkałam wyszyte złotą nicią moje nazwisko i numer
dystryktu na tyle podkoszulka. Zgarnęłam wszystko i dotarłam do łazienki,
pozostawiając za sobą jaśniejący pokój. Odkręciłam wodę pod prysznicem i
usiadłam na toalecie, czekając aż zrobi się cieplejsza. Wpatrywałam się w
podkoszulek. Herriot 4. Gdyby Finnick
się nie zgłosił, byłaby tu jeszcze jedna taka koszulka.
Co chwila przypominałam sobie
okruchy snu. Woda, wszędzie woda. Ból?
Tonący przyjaciel? Co to ma znaczyć?
Odłożyłam ubranie na toaletę i
rozebrałam się, spoglądając na swoje gołe ciało odbite w lustrze. Byłam niska i
chuda. Rozpuściłam włosy z prowizorycznego koka i weszłam pod natrysk. Woda nie
była wcale taka ciepła.
~*~
-Dzień dobry.
Mags uśmiechnięta jak skowronek
powitała mnie wstając ze stołu. Obok niej Finnick, już siedzący.
-Dzień dobry – odpowiedziałam
grzecznym tonem, dosiadając się. Finn siedział po lewej stronie naszej
mentorki, a ja po prawej.
Nikt się nie odzywał. Zabrałam
się do jedzenia. Cisza. Spokój.
Nie na długo.
-Dzisiaj trening – zaczęła Mags,
spoglądając z lekkim zawodem w talerz – Bardzo was proszę, zachowujcie się
normalnie.
Odłożyłam sztućce i
odchrząknęłam, wyczekując dalszej części przemówienia. Lecz nie- skończyła.
Kobieta musiała po chwili wyczuć
to, że o czymś zapomniała. Przez chwilę się wahała- Widzowie uwielbiają was jako… przyjaciół. – dodała wreszcie.
Dałabym głowę, że chciała
powiedzieć parę. Czy my naprawdę na takich wyglądamy?
-Da to wam trochę sponsorów –
ciągnęła, uśmiechając się. Czy ta
kobieta nie miała nigdy wypisanego smutku na twarzy? Zastanowiłam się. Była
na arenie. Przeżyła. To jest smutek.
Przy tym potoku miłych słów,
proszących o pogodzenie się nawzajem, poczułam coś jeszcze. Mags próbowała nam
nic nie mówić, że – jak już- wygra tylko jedno z nas. Po co miałaby to kryć?
Przecież i tak byliśmy tylko ofiarą dla Prezydenta Snowa.
-Dobrze - odetchnęłam, odsuwając się od stołu. Finn również to zrobił. Mentorka odprowadziła
nas pod samą windę, nawet nacisnęła guzik, oraz pomachała. Czy. My. Nie.
Umiemy. Nakliknąć. Cholernego. Guzika?!
Cicha, windowa muzyka leciała, a ja
wpatrywałam się w swoje buty. Czarne tenisówki, wyciągnięte z szafy. Ogólnie, rzecz biorąc mogli by nam dać
cieplejsze ubranie. Na hali pewnie będzie chłodno, a ja już marzłam. Pewnie nie spodziewali się, że…
-Przepraszam
…niektórzy nie są tacy wytrzymali
na zimno.
Odwróciłam się w lewo. Finnick
stał najwyraźniej strapiony. Powiedział to słowo cicho, jakby nie chciał by
ktoś inny go posmakował.
Już się nie odezwał. Wpatrywał
się we mnie. Nie wie co powiedzieć. Przez moją głowę przeszły te najgorsze
wspomnienia. Jego frustracje przy posiłku. Gniew. To, że żałuje, że zgłosił się
na miejsce mojego brata…
- Nic nie szkodzi –
odpowiedziałam, unosząc ramiona.
A szkodzi.
I to bardzo.
~*~
-Ogromna… - wymsknęło mi się z
ust.
Wyszliśmy z windy. Przed nami
kilkoro trybutów, rozmawiających, unoszących złośliwe szepty. Za nimi stanowiska , ścianki wspinaczkowe, sztuczny
las…
Przeszliśmy między ludzi, a ja
podłapywałam ich słowa.
-To ona jeszcze żyje?
-Ciekawe jak będzie na arenie…
-Zabiję ją pierwszą…
-Weźmy ją do sojuszu…
Śmiechy, kpiny. Zaraz… co? Weźmy ją do sojuszu. Rozejrzałam się. Kto to powiedział?
-Nie przejmuj się nimi – Finn
spróbował podratować sytuację – Myślą, że są lepsi
Są. I ty dobrze to wiesz. Potaknęłam, spoglądając na niego. Zmienił
się. Nie teraz, już dawno. Śledziłam
jego poczynania z dnia na dzień. Urósł, był znacznie większy ode mnie. Mógłby
mieć spokojnie z szesnaście lat. Jego rysy twarzy robiły się ostrzejsze. Nie
był dzieckiem, lecz nie był jeszcze dorosły. Był Finnick’iem – zwycięzcą
Głodowych Igrzysk… lecz o tym to dopiero później…
Odwróciłam się od niego. Mój wzrok powędrował do tych, co prawie nas
zabili. Blondynka i szatyn. Rozmawiali po cichu. Żadnych bandaży, zadrapań. Szczęściarze. Gdy dziewczyna z Trójki zauważyła, że im się
przyglądam, szept się nasilił.
-Finnick – spojrzałam za siebie.
Jakiś chłopak, o kilka centymetrów wyższy od mojego przyjaciela ( a co dopiero
ode mnie) podszedł do nas , uśmiechając się, pewnie rozbawiony po poprzedniej
rozmowie – Chodź na słówko.
Nie. Nie. Zabierają go.
Zabiją. Wezmą do sojuszu. Finn wytrzeszczał oczy, wymamrotał ,,Zaraz wracam’’ i poszedł. Podążyłam za nim wzrokiem i obserwowałam ,
póki nie skończyli rozmawiać. Niczego nie słyszałam. Pod koniec Finnick
zaczerwienił się, a rozmówca poklepał go po ramieniu. Finn wrócił ,cały
zgrzany.
-Co się stało?- zapytałam- Co on
ci takiego powiedział?
-Nic – mruknął i spojrzał na
swoje buty.
Ja wiem. Chcą cię do sojuszu. Chcą cie zabić. Nie odchodź.
Finnick stał tak do rozpoczęcia treningu. Wstydził się spojrzeć
mi w oczy? Może bał się, że wyczytam jego wszystkie sekrety? Nie bój się. Ja wiem. Wszystko.
Pociągnęłam go do najbliższej
stacji, tylko po to, by nie stał jak sierotka na środku rynku. Zaczęliśmy od manekinów. Były one plastikowe,
obcięte do torsu i przymocowane do sprężyn. Chwyciliśmy miecze i wybraliśmy
sobie naszych współzawodników. Zdziwiło mnie to, bo Finnick nominował ostatniego
z nich- najdalej osadzonego ode mnie. Musiał być naprawdę zdołowany.
Lecz humor poprawiła mu walka. Z
uśmiechem przystanęłam i oglądałam, jak
atakował swojego wroga, uderzając stalowym mieczem , a manekin raz za
razem kotłował się na boki. Wykończył go, odcinając mu głowę.
Zaklaskałam, a on spojrzał na
mnie. Zabawa musiała go tak wciągnąć, że zapomniał o innych. Tym razem się uśmiechnął i zdyszany ,oparł
się o ściankę.
-Nie ćwiczysz?- zapytał
- Chciałam zobaczyć jak walczysz.
Nie wiedziałam, że umiesz posługiwać się mieczem. – odparłam.
-To prawie jak z trójzębem – i
nagle go olśniło. Wstał – Może po niego pójdę.
-Poczekaj – podeszłam i złapałam
go za przegub dłoni, gdy ten już miał iść.
-Tak?
-Oglądają cię.
-Kto?
Dyskretnie pokazałam palcem siedzących
na pudłach trybutów. Ten chłopak ,co rozmawiał z Finn’em, jakiś inny chłopak i
dwie dziewczyny. Wskazałam również organizatorów ,umieszczonych piętro wyżej.
Spoglądali na nas.
-A niech patrzą – burknął
-Finnick, co chciał od ciebie ten
chłopak?- Wiedziałam. Wiedziałam, lecz musiałam się upewnić. Musiał to
powiedzieć.
-Lendrad?- zapytał i w ten sposób
chłopak zyskał imię – Nic- przełknął
ślinę i ruszył szukać broni, wyrywając mi rękę z uścisku.
Przez chwilę stałam w tym samym
miejscu, oglądając go jak idzie – wyprostowany, dumny. Nie, nie. Nie mogę na to
pozwolić. Odłożyłam z brzękiem miecz
i zaczęłam za nim iść. Zabierają mi go.
Zabierają. Był już daleko… Zostanę
sama, zginę…
-Herriot!- krzyknął głos za
mną. Odwróciłam się gwałtownie. Lendrad.
Uśmiechnięty, dogonił mnie.
-Co ty mu zrobiłeś? – zawołałam i
popchnęłam w tej samej chwili. Musiało wyglądać to śmiesznie. Chłopak był
wyrośnięty, zapewnie miał z osiemnaście lat. – Czemu z nim rozmawiałeś?!
-Słonko, hej , przestań. Nie bij
mnie tymi małymi piąstkami, bo je
powyrywam- i znowu ten uśmiech. Nienawidzę
go. I uśmiechu i jego właściciela.
- Co ty chcesz od niego?!- już
nie biłam, nie odważyłam się. Wyglądał na takiego, co dotrzymuje swoich
obietnic. Kwestia ‘’Powyrywam ci
rączki’’ świdrowała mi w uszach.
-Ja? Nic – jego oczy były
utkwione w coś za moimi plecami. Jego wyraz twarzy przekształcił się w ledwo
zauważalny triumf. Odwróciłam się. Niedaleko mnie, Finnick wycofywał się z mego
pola widzenia.
-Finnick…- zawołałam, lecz szedł
dalej.
-Widzisz? Nawet twój chłoptaś nie
chce z tobą ćwiczyć – złapał mnie za przedramię i nachylił się. Jego głowa była
na tym samym poziomie co moja, dzieliło nas kilka centymetrów.
-Zamknij się – fuknęłam, próbując
się wyrwać. Nagle mnie puścił. Odszedł do swojej grupy, machając na pożegnanie.
~~~
Let it go! Let it go! Lalala...
Wybaczycie mi? D:
Na znak potaknięcia głową, daje wam rozdział, choć nie grzeszy długością. Doznałam załamania twórczego przy rozmowie Celi i Lendrada ;-;
Miesiąc nie było rozdziału! Zawiesiłam bloga, bo nie miałam czasu na pisane. Nadal mam go coraz mniej (za 40 dni mam sprawdzian po szóstej klasie - nawet się nie obawiam, dzisiaj szczęśliwie układałam książki na półkach) i nie wiem, za ile dodam kolejny. Mam do niego już początek i ogólny zarys (Zarys o ja mam na samochodzie, badum tss), więc nie mam na co płakać c:
Podziękujcie Marcusowi Zusacowi - autorowi ,,Złodziejki Książek'', bo dzięki tej FANTASTYCZNEJ , ALE TO FANTASTYCZNEJ KSIĄŻCE ( od razu mówię, że nie byłam na filmie ) powróciła mi wena! Jej!
Papatki c:
Slendy
PS: Dzisiaj nie ma PS'ów!
Nie mam na nic kompletnie czasu, ale jako że byłam okropna i Cię poganiałam, to muszę skomentować nowy rozdział c:
OdpowiedzUsuńPoczątek jest dziwny. Jakoś chaotycznie dziwny :p
Mags jest taka kochana ^_^ ♥
Nie podoba mi się zachowanie Finnicka, ale chyba podejrzewam, że zaczynam rozumieć o co mu chodzi :p
Z jednym chyba nie do końca potrafię się zgodzić, że walka mieczem jest jak trójzębem. Co prawda trójzębem nigdy nie walczyłam, ale mieczem tak i nie wyobrażam sobie, żeby było to bardzo podobne xp
Za to rozmowa Cel i Leo jakoś nie do końca mi się podoba, nie jestem co do niej za bardzo przekonana
Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz szybciej :> (chcę już arenę...)
Weny! :D
No teraz zauważyłam, że początek taki nachalny, szybki :c
UsuńTy mi tu nie podejrzewaj! To ma być tajemnica!
Co do trójzębu - nie wiem, rozumowanie Finna, nie moje D:
Arena, arena! Arena! No tak, arena! Kiedyś się ukaże c:
Dziękuje :>
Witam, witam, przybywam tu i melduję, że bardzo mi się podoba. Jestem ciekawa, jak to dalej pociągniesz, bo przecież Finnick musi wygrać, nie? A przed Katniss nie było dwóch zwycięzców... no, ale to się wyjaśni z czasem, prawda? :3
OdpowiedzUsuńFinn stworzony przez Ciebie jest moją bratnią duszą - mam na myśli to ciągłe jedzenie xD kocham go takiego <3
Dobra, nie przynudzam. Czekam na następny, który, mam nadzieję, ukarze się prędko, a w tym czasie zapraszam do siebie.
xoxo, Loks.
~lilybird-everdeen.blogspot.com
Oj dziękuje, że ci się podoba :>
UsuńWyjaśni :3
Czasem przedstawiam go z jedzeniem, bo nie mam pojęcia co z nim zrobić XD
Już go kończę :D
I przepraszam, że nie odpowiedziałam ;<
Już zaglądam c:
Fajny rozdział:-)Finno się dziwnie zachowuje ojojoj:-\
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Iguana
Dziękuje c:
UsuńBiedny Finnuś ;<
Pozdrawiam :D