Wyjdźmy trochę w przyszłość – tak, zaspokójmy twą ciekawość.
Otóż był tu śnieg. Gdzie się obejrzysz – biało. Rzeka. Niby takie małe, a takie
niebezpieczne.
Jeden ruch, drugi ruch. Lewa,
prawa, lewa ,prawa , TRZASK!
Ups…
Czy zapomniałam dodać, że to była
topiąca się z lodu rzeka…?
~*~
-Potrzebuję chwilę odpoczynku –
szepnęłam sama do siebie, upadając plackiem na materac. Byłam zmęczona,
spocona, roztrzęsiona, zmarznięta… Spojrzałam na zegar usadowiony na moim polu
widzenia. Minęła godzina.
Świetnie – jeszcze pół dnia.
Przez niecałe trzydzieści minut,
po tym, jak Finnick postanowił poćwiczyć sobie sam, siedziałam na jednym
stanowisku. Znalazłam tam swój miecz,
swoją plastikową kukłę… Na początku nie wiedziałam od czego zacząć Może miałam
ją dźgnąć? Uderzyć z półobrotu. Czy ja w
ogóle wiem jak się uderza z półobrotu? Nie, ale fajnie to brzmi.
Teraz gdy to wspominałam, wydaje
się to śmieszne. Bałam się cokolwiek zrobić. Potem lekko obijałam kukłę, raz za
razem w lewo czy to w prawo. W końcu odważyłam się na śmielsze kroki, dźgając i
zadając ciosy, zostawiające ślad. Osoby
przychodziły walczyć z innymi manekinami , a następnie odchodziły , łaknące
nowych możliwości.
A teraz leżę tutaj, gdy inni trenują jak mnie zabić.
Wstałam, odlepiając się od
śmierdzącej skóry materaca. Rozejrzałam się. Kilku trybutów bawiło się ogniem,
rozpalając małe ogniska. Większość
spędzała czas przy broniach. Reszta gdzieś się szwendała – nie wiedząc , co ze
sobą zrobić.
Mój wzrok dostrzegł ściankę
wspinaczkową , prowadzącą do samego sufitu. Tam na górze, była półka, gdzie
można było odpocząć po odbytym dystansie.
Nie oszukując, chciałam
spróbować. Gdy byłam młodsza, czasem dla zabawy wspinałam się po drzewach.
Nigdy nie byłam w tym dobra, a matka zawsze mnie karciła, gdy zauważała mnie z
okna. ,,Nie wolno ci tego robić!’’ wrzeszczała, łapiąc mnie za chudą rękę. Dzięki mamo – zawsze jesteś pomocna.
Kilka osób wspinało się, gdy
dotarłam do celu. Z daleka wydawała mi się mała, a teraz...? Przetarłam ręce, a
następnie chwyciłam pierwszy lepszy kamyk, odepchnęłam się nogami i
podciągnęłam do góry, łapiąc kolejną podporę.
Następnie znowu i znowu. Raz się
zatrzymałam, oszołomiona wysokością. Lekko odwróciłam głowę, spoglądając na
wszystko z góry. Widziałam stanowiska, organizatorów, kilka metrów niżej i
ćwiczących trybutów.
-Czy mogłabyś się ruszyć?
Jęknęłam i spojrzałam w dół,
drgając ze strachu. To tylko dziewczyna.
To tylko dziewczyna.
-Przepraszam - odetchnęłam i odsunęłam się na bok. Brązowowłosa minęła mnie, dysząc ciężko.
Wyglądała na zmęczoną, zapewnie pragnęła być już tam na górze, pławić się we
własnym zwycięstwie.
Chwilę. Tylko chwilę. Poczekałam,
aż jej nogi znikną znad mojej głowy i poszłam dalej. Słyszałam jej oddech,
chrzęst butów…
-Przestań!- krzyknęła ,
zatrzymując się. Drżała, spojrzała w
dół, dokładnie w moje oczy – Nie mogę…
Obudziłam się jak z transu.
Przedtem nie zauważyłam , że doganiałam ją.
-Nie chciałam – szepnęłam .
-Idź pierwsza – fuknęła po
chwili, zamykając powieki.
I tak zrobiłam. Ominęłam ją bez
słowa, bez kontaktu wzrokowego. I dotarłam. Na górę. Przysiadłam na półce , biorąc butelkę wody z
pudła. Dziewczyna nadal się wspinała,
choć była tak niedaleko. Spojrzałam na swoje dłonie – lekko zadrapane od
wysiłku, czerwone, spocone. Naprawdę mam
taką siłę? Oparłam się plecami o
zimną ścianę.
Później przyszła ta dziewczyna.
Przysiadła koło mnie, również biorąc picie. I po prostu przyjmowała napój,
podziwiając swoją ciężką pracę.
W myślach próbowałam przypomnieć
sobie, z którego dystryktu jest. Przed
oczami ujrzałam jej dumną twarz na dożynkach, jej oddanie , jej
zieloną sukienkę. To wszystko bzdura.
-Jesteś z Szóstki? – zapytałam,
odkładając pustą butelkę do pudła.
-Tak – mruknęła , biorąc łyk – Co
się stało z Odairem ? Nie jesteście już w sojuszu?
W jej głosie wyczułam lekkie
rozbawienie.
- Nie twoja sprawa – westchnęłam,
wstając – Nie musisz wszystkiego wiedzieć.
-To Kapitol , Złotko – zaśmiała
się – prędzej czy później sam by się
dowiedział.
~*~
Zeszłam na dół, jak najszybciej
mogłam. Po drodze spotkałam dwójkę innych trybutów dążących ku górze. Gdy moje
nogi dotknęły twardego gruntu, odetchnęłam. Do moich uszu dotarł dźwięk
dzwonka. Kilka osób jęknęło z niezadowolenia.
Mieliśmy iść odpocząć.
Razem z tłumem zostałam
poprowadzona do dużego pokoju – jakby
restauracji. Wszędzie porozsadzano stoły dla czterech, pięciu osób. Położono na
nich talerze pełne kanapek i szklanki z sokami.
Niektórzy pogrążeni w rozmowie
zaczęli siadać, zabierając się za jedzenie. Wybrałam sobie stolik obok ściany.
Nikt tam nie zamierzał iść, więc pomyślałam, że zjem sobie sama. Przynajmniej
tak sądziłam.
Gdy tylko dotknęłam kanapki,
poczułam dłoń na ramieniu. W myślach wyobraziłam łagodną twarz Finna, lecz
kiedy się odwróciłam…
-Czego chcesz?- warknęłam ,
odkładając sandwicha na talerz.
-Pomyślałem, że się dosiądziemy-
odparł z uśmiechem Lendrad.
-Są tu tylko trzy miejsca –
oznajmiłam i spojrzałam na jego przyjaciół za jego plecami – A was jest
czwórka.
-Nie widzę w tym problemu – wzruszył
ramionami i poszedł po krzesło, a następnie przystawił je do stolika.
Co ja miałam zrobić? Ten jego
sojusz zaczął mnie otaczać, jedząc kanapki i rozmawiając. Wpatrywałam się w
talerz.
-Zamierzasz to jeść? - zapytał Lendrad, siedzący naprzeciw mnie. Zaprzeczyłam głową, a następnie bezsilnie
patrzyłam jak zjadał mój posiłek. Dokładnie
jak Finn.
Lunch przebiegł dla mnie tak
jakby go nie było. Próbowałam nie wnikać w konwersacje między moimi sąsiadami –
nie chciałam się z nimi zżywać. A czy to było możliwe?
Dowiedziałam się, że ten drugi
chłopak ma na imię Deidre i pochodzi z Jedynki.
Często się uśmiechał i próbował naśladować przywódcę- Lendrada. Sue, również z Pierwszego Dystryktu, była rozgadana
i większość rozmów prowadziła ona. Nie
umiała niczego ukryć, narzekała. Charlotte – współtrybutka Lendrada, ledwo co się odzywała. Jej skupiona twarz
rozglądała się wokoło dumnym wzrokiem. Bała się czegoś.
A ja? Nie wiedziałam co ze sobą
robić, więc skubałam nitkę wystającą z brzegu koszulki i wsłuchiwałam się w
część rozmów. W końcu znudziła mnie ta zabawa. Postanowiłam obeznać otoczenie.
Większość osób kończyło już posiłek. Inni czekali. Zauważyłam dziewczynę ze
wspinaczki. Siedziała tyłem, a swoimi brązowymi
, prostymi włosami machała w każde
strony świata, prawdopodobnie się śmiejąc.
Dopiłam sok i wstałam,
zostawiając ich w pogadance. Ruszyłam do drzwi, miotąc wzrokiem tych,
którzy również wychodzili. Blondynka z Trójki, para z Jedenastki.
Zaświtało mi w głowie. Gdzie jest
Finnick?
Zatrzymałam się, wpadając na
kogoś.
-Przepraszam- powiedziałam bez
intencji poszukując go wzrokiem.
Jest. Znalazłam go. Dzięki Bogu.
Ale nie był sam.
~~~
Matko , przepraszam, że tak krótko i długoo ;-; (make sense)
Po prostu chciałam skończyć ten rozdział w tym miejscu, a do tego mój zapas paliwa (czytaj : wizji) się kończył c:
Siedziałam chora w domu więc a) pisałam rozdział b) ZROBIŁAM RYSUNEK LILY DLA LILY! SERIO!
Tak długo jej to obiecywałam na urodziny bloga, aż minęła mnie ta data ;-; Pseplasam
Ogólnie nie wiem też, czemu nazwałam tak ten rozdział ^-^ kompletnie nie pasuje nazwa , ale w kolejnej części ,,Kłamstwa'' wszystko się okaże :>
Kończę tą gadaninę i prezentuje wam mój portret Lily dla Lily z TEGO BLOGA :D
(Dewiza rodu Nimrodiell : ,,Wszędzie chaos'' c:)
I jeszcze raz przepraszam, że tak długo czekałaś ;-;
Do następnego rozdziału! c:
Slendy
PS: Ma ktoś ask'a? c: ask.fm/slendystark
PSS: Dodałam nową zakładkę pt ,,Spis Treści'' . Są tam wszystkie rozdziały, razem z Liebsterem c:
Na początek, dzięki za komentarz na moim blogu <3 wspaniale się czyta te opinie jak są tak luźno napisane :3 A teraz o rozdziale. Jak to rozdział o treningach, nie jest jakoś specjalnie zajmujący, ale tym się nie martw, bo kiedy tylko nadejdzie czas "właściwych" Igrzysk, wszystko będzie o wiele bardziej dynamiczne, więc i ja się nie przejmuję :D Po głowie chodziło mi takie: "PANIE DZIWNIE MIŁY ZAWODOWCO, CO PAN PLANUJE NA PRZYSZŁOŚĆ?" Dobra. czekam na następny, bo widzę, że chyba będzie Finnick <3
OdpowiedzUsuńNO I RYSUNEK O MATKO JAK ŁADNIE :O Masz talenta!
xoxo, Loks.
~lilybird-everdeen.blogspot.com
Oj proszę. Resztę skomentuje chyba w weekend bo szkoła ;-;
UsuńTak, własnie nie wiedziałam co z tym treningiem zrobić, to jakaś masakra.
Wszystko w swoim czasie :D
Finnuś c:
Dzięki!
Ja ce więcej!! Ten blog jest zsjebisty *.*
OdpowiedzUsuńDziękuje ^-^
Usuń"Czy ja w ogóle wiem jak się uderza z półobrotu? Nie, ale fajnie to brzmi." hahahahahahahaha ♥ kocham to
OdpowiedzUsuńWydaje mi się to trochę dziwne, że na ściance nie było żadnej asekuracji, lin, przecież gdyby ktoś spadł to mógłby się zabić, a na pewno coś sobie złamać, a wszak nikt nie chciał, by trybutom się stała krzywda przed igrzyskami, nie? I dlaczego ona w ogóle się nie męczy? Ścianka okropnie męczy, szczególnie ręce. Właśnie, czy naprawdę ma taką siłę? trochę wątpię, ale to już w sumie inna sprawa
Bardzo podoba mi się ten fragmencik, gdy przypomina sobie tą dziewczynę na dożynkach, "To wszystko bzdura." ^_^
Nie podobają mi się ci trybuci... lepiej niech się z nimi nie brata
Finnick... jak mogłaś przerwać w takim momencie? Liczę, że następny rozdział będzie szybciej!
*_* Nie wiem co powiedzieć... rysunek jest po prostu... jest.. cudowny, świetny, genialny ♥ ♥ ♥ bardzo, bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję :D opłacałoby się czekać nawet dziesięć razy dłużej ^_^
Jesteś geniuszem, serio. I mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać, że nie przestaniesz rysować, tylko będziesz robiła to tak często, by w końcu zostać prawdziwym mistrzem i w tym i w tym :>
Weny! Weny! Weny! :D
PS. Liczę, że na drugie urodziny dostanę rysunek Reuela :D
UsuńKurczę, zapomniałam dodać, że tam pod ścianką były grubo obite materace ;-; Ja zła, by mi jeszcze Celka spadła.
UsuńNad tą rozmową musiałam trochę spędzić czasu :>
Oj przerwałam specjalnie dla ciebie! Żebyś się nie uczyła i z zapartym tchem czekała na kolejny xD
Ja? Ja geniuszem? PRZEPRASZAM BARDZO ALE TO JA CI NAWET DO PIĘT NIE SIĘGAM.
Nie przestanę pisać, póki mi laptopika nie zabiorą, bo matmę poprawiam :c
Dziękuje :)
Dobsze, postaram się Ci go dostarczyć za rok :D
Swietny blog! I ładny rysunek :))
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń